Każda z nas ma jakieś swoje ulubione rzeczy, które lubi przynosić z wypraw do lumpeksu. Ja już nie raz pisałam, że tak jak wiele dziewczyn lubię stamtąd wracać i przynosić torebki vintage. Zdanie trochę koślawe :) W każdym razie tak to właśnie jest. Torebki vintage na pewno mają w sobie to coś, czego czasami nowym torebkom brakuje. Nie jestem w stanie powiedzieć co to jest. Czasami są przecież brudne, zniszczone, czasami po prostu śmierdzą, a jednak mimo wszystko je kupujemy, czyścimy i pielęgnujemy. To chyba jakiś urok:) Kiedy sobie przypomnę, ile czasu poświęciłam niektórym torebkom vintage i ile innych rzeczy mogłabym w tym czasie zrobić, to sobie myślę, ze chyba bardzo muszę to lubić. Ale efekty zawsze mnie cieszą i szukam kolejnych bidul, którym można przywrócić świetność. A ile tych torebek vintage zniszczyła, ładując je do pralki na przykład :) No ale człowiek uczy się przecież na błędach. Jedno jest pewne, mam ogromną satysfakcję, kiedy stare torebki vintage zaczynają wyglądać jak nowe. 
 
Ha, nie jestem chyba jedyną fanką vintage i second hand, którą cieszą torebki vintage :) Też je lubię, ale pisałam już o nich, więc pomyślałam sobie, ze trochę na przekór napiszę o typowym second handzie, który można w niektórych lumpeksach znaleźć. Przecież nie zawsze biega się z torebką vintage z lat 50.:) Pierwsza torebka, która mi wpadła w oko, to ta brązowa listonoszka od Cherryflame. Temat jakby trochę oklepany, ale torebki- listonoszki są bardzo praktyczne, więc pewnie dużo dziewczyn jeszcze długo będzie się za takimi rozglądało. Druga to też jakby listonoszka, ale taka trochę bardziej romantyczna. Znalazłam ją u Wiosenki. Myślę, że będzie idealnie pasować na przykład do sukienek, kiedy jednak mimo wszystko musimy wziąć ze sobą większą torebkę. Trzecia jest już trochę inna. To klasyczna chanelka, a taką torebkę kobieta powinna podobno mieć, bo jest bardzo uniwersalna. Ta mi się podoba, bo trochę inaczej niż zwykle szwy są złote, no i to prawdziwa skóra. Żeby nie było, że same listonoszki, znalazłam sobie u K.H-S.Vintage fajną, dużą kopertówkę, która powinna być mega uniwersalna, a jednocześnie nie jest nijaka. Tak więc torebki vintage jak najbardziej tak, ale można też znaleźć fajny second hand:)
 
Kupowanie torebek vintage to nie zawsze jest łatwa sprawa. Mówię oczywiście o tych już z najwyższej półki. Na pewno pamiętacie zamieszanie, które wywołało zdjęcie jakiejś tam gwiazdy i zastanawianie się połowy internetu, czy ta torebka vintage jest oryginalna czy nie, bo ktoś tam coś powiedział. Pierdoły w sumie, ale jeśli kupuje się torebkę vintage za kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy dolarów, to człowiek chciałby, żeby raczej była oryginalna :) No ale wtedy torebek vintage nie kupuje się w pierwszym lepszym sklepie internetowym, tylko uderza się do tych najlepszych. Niektóre torebki vintage mają charakterystyczne szycia, inne charakterystyczne nici, ale nikt do końca nie wie, co jest najbardziej charakterystyczne. Raczej nie musimy się martwić o to, czy znalazłyśmy oryginał czy podróbkę w lumpeksie. Jeśli będziemy miały szczęście, to znajdziemy bardzo dobrej jakości podróbkę :) Ja za to lubię torebki vintage od mniej znanych, ale też bardzo dobrych firm. Udało mi się kiedyś znaleźć torbę Barbour i kupić ją za 35 zł :) To zdecydowanie interes, który się opłaca, a torebki vintage nie zawsze muszą kosztować miliony, aby były fajne.
 
Torebki są dość drogie, jeśli chcemy sobie kupić coś naprawdę porządnego. Ale od czego są torebki vintage, które można znaleźć w second handzie ?:) Musicie mi uwierzyć na słowo, że ja od kilku lat nie kupiłam żadnej torebki w sklepie, a na ich brak zupełnie nie narzekam. Torebki vintage mogą świetnie zastąpić te sklepowe i wcale nie muszą  być niemodne. Każda kobieta podobno, tak gdzieś wyczytałam, powinna mieć w szafie pięć torebek i wtedy obskoczy spokojnie każde wyjście. I rzeczywiście- w second handzie można znaleźć bardzo ciekawe torebki vintage, które świetnie się w tę zasadę wpisują. Można tam znaleźć duże kopertówki, które cały czas są modne i pasują zarówno do sukienek jak i do spodni i balerin. Duże torebki, z którymi biegamy po mieście i małe listonoszki idealne na rowerowe wypady. Second hand jest pełen torebek vintage, a najfajniej i najwygodniej szuka się ich w sieci. Ja często w ten sposób kupuje stare torebki vintage, które jest dość trudno upolować w osiedlowych lumpeksach. Wystarczy tylko poszukać, bo świetne torebki tylko czekają na nowe właścicielki :) 
 
Niezwykle piękne torebki vintage mają niestety tę jedną wadę, że dość często nie są w idealnym stanie. Zdarza się oczywiście czasami tak, że taka torebka vintage była przechowywana w idealnych dla niej warunkach, jednak w większości raczej tak się nie zdarza, no chyba, że kupujemy torebkę od kolekcjonera, który wie jak się nimi opiekować. Torebki vintage przede wszystkim należy chronić przed wilgocią. To pierwsza i chyba najważniejsza zasada, która dotyczy każdego rodzaju torebki. Wilgoci nie znoszą ani skóry, ani większość materiałów, trochę bardziej odporniejsze na nią są sztuczne tworzywa, ale i im ona szkodzi. Torebki vintage najlepiej przechowywać wypchane miękkim papierem, który dodatkowo pochłonie wilgoć jeśli jakaś się pojawi. Papier zapobiegnie również odkształceniom. Jeśli torebka poleży sobie kilka lat zgnieciona, będzie nam później niezwykle trudno przywrócić jej pierwotny kształt. I ochrona przed kurzem. Jeśli będziemy nasze torebki vintage chronić przed wilgocią i kurzem- pamiętajmy też o świetle i zanieczyszczeniach- oraz przed odkształceniami, na pewno przetrwają wieki:) Czyli generalnie najlepiej im będzie w papierowych pudełkach:) Jeśli chcemy kolekcjonować na poważnie, takie traktowanie na pewno dobrze naszym torebkom vintage zrobi.
 
Tematem, na zgłębianie którego nidgy nie szkoda mi czasu są torebki vintage. Dziś postanowiłam się przyjrzeć tym, które powstawały w latach 60. Pierwsza połowa tego dziesięciolecia to wciąż bardzo eleganckie i szyte przez doświadczonych projektantów torebki. Najlepszą reklamą takiego właśnie stylu torebek była Jackie Kennedy. Natomiast druga połowa lat 60. przyniosła już duże zmiany. Powiedziałabym, że pewnie to drugi taki szybki skok w modzie po latach 20. Do lamusa odeszły eleganckie torebki vintage, natomiast na topie znalazło się wszystko to, co robione ręcznie i na pewno na taki stan rzeczy najbardziej wpłynął ruch hipisowski. Wpływy innych kultur, ciekawe, nowe materiały. To właśnie w latach 60. powstały koszyki tkane z różnych materiałów.Absolutnie w dobrym tonie było noszenie torebki zrobionej własnoręcznie. Takie torebki vintage można jeszcze czasami spotkać w niektórych sklepach vintage, choć są już niezwykłą rzadkością Pozostaje nam się cieszyć ich nieco młodszymi kopiami, które i tak dziś są już uważane za torebki vintage. Lata 60. to więc przede wszystkim własna twórczość i stawianie na indywidualizm. 
 
Ciekawe czy już pisałam o torebkach vintage? Z pewnością tak, bo jest to jedna z tych rzeczy, które są moim konikiem. Szczególnie podobają mi się piękne wiktoriańskie torebki, ale takie oczywiście są już dość kosztowne i pewnie nie da się ich znaleźć w zwykłych second handach. Dlatego z przyjemnością poszukuję torebek vintage trochę młodszych, ale równie ładnych. Zauważyłam, że zawsze mój wzrok zatrzymuje się na tych wykonanych ze skóry o naturalnym kolorze- torebki vintage z naturalnej skóry to zdecydowanie moje ulubione. Lubię ich świeżość i zapach, który taka naturalna skóra posiada. Nie ma zapachu farby:) Szczególnie natomiast uwielbiam torebki-teczki, które nosiła moja babcia. Myślę, że były to jeszcze pozostałości z jej zbiorów z lat 50. i 60. kiedy takie modele były najmodniejsze. Jeśli więc mam do wyboru nową torebkę i torebkę vintage z naturalnej skóry, myślę, że bez wahania wybiorę tę drugą. Jeśli ciuchy vintage to lubię, to torebki vintage są moją absolutną miłością:)